Dzisiaj będzie trochę inaczej. Dlaczego? To co wam pokaże nie ja zrobiłam. Zrobiła to inna osoba. Dlaczego pokazuje coś nie swojego? Przeglądając już nie pamiętam co, wpadłam na jeden blog, który swym wpisem wręcz mnie zaczarował, może nie podzielacie mojej opinii widząc to, ale to jest świetne, proste i bardzo pomysłowe. Ja bardzo lubię takie wytwory po prostu:). Zwykła pomarańczka, niepozorny słoik, trochę przyprawy typu goździk i taki efekt. Tak sobie myślę, że jak kiedyś będę mieć więcej wolnego czasu sama coś takiego podobnego muszę sobie stworzyć. To czym, w cudzysłowie się tak " podniecam to" lampion. Fotografię dodałam po swojemu.
Wracam w klimaty świąteczne. Tym razem stworzyłam karteczkę, niestety na razie tylko jedną. Niestety znowu pojawiła się moja tendencja do zbytniego doprecyzowania mojego wytworu. Chociaż szczerze, jak już miałam tą swoją karteczkę przed sobą, zastanawiałam się, w którym momencie straciłam tyle czasu:). Doszłam do wniosku, że chyba te prezenty mogły takie być. Tak to wyglądało w trakcie "produkcji":
Pokazuje wam też mój środek, który według mnie też jest tak ważny jak przód jeśli nie bardziej:)
Prawie wszyscy piszą o świętach, a ja trochę w innym klimacie. Wybrałam się z moją drugą połowę na Targi Ślubne. Byłam ciekawa jakie dekoracje tam zobaczę, jakie cudzysłowiowe rękodzieło aktualnie się wykorzystuje.
Impreza miała trwać około 3 godziny. Miały być pokazy sukien ślubnych, występy artystyczne, pokazy taneczne, degustacja i pokaz barmański. Wszystko było by świetnie gdyby sala w której się to wszystko odbywało była większa. Niestety panowała tam straszna duchota i na 1 metr kwadratowy wychodziła zbyt duża ilość osób. Pomijając fakt, że cała degustacja czekała w tej "aurze" prawie 3 godziny na konsumpcje. Do pokazu barmańskiego nie wytrwaliśmy. Wyszliśmy trochę znudzeni.
Szczerze byłam przekonana, że będzie większa ilość stoisk branżowych. Fakt trochę makulatury przywiozłam do domu, tylko w tym popłochu trochę też się powtarzało. Niestety dekoracje mnie zawiodły, bo widziałam podobne jeśli nie ładniejsze na blogach do których zaglądam. Wniosek, targi tego typu to nie dla mnie.
Kilka rzeczy jednak zwróciło moją uwagę:)
Tablica dla gość pokazującą przy którym stoliku siedzą.
Nad tą sugestią najbardziej dyskutowaliśmy z moją drugą połową. Pomysł ogólnie fajny. Jest tylko jeden minus, trzeba prześledzić czasem wszystkie stoliki by np. znaleźć się w ostatnim. Moja druga połowa wymyśliła inną rzecz. Zamiast tego zrobić listę alfabetyczną gości i obok nazwiska wpisać numer stolika. Muszę przyznać, że pomysł całkiem, całkiem:)
Balonowi państwo młodzi
W tym przypadku dyskusji już między nami nie było. Taki "wynalazek" mi się bardziej podobał. Wśród szczerze nudnych dekoracji sali, tylko kolorem się różniły, to wydało mi się takie inne. Ciekawi mnie inna rzecz, bo zawsze na zabawach tego typu balony mają tendencje do pękania. Interesujące jest kto by pęknął pierwszy, pan czy pani młoda:)
Torcik
Nie wiem co wy myślicie o tym ale ten przedmiot można różniście wykorzystać,np. jako podziękowania dla gości lub jakaś inna niespodzianka. Spodobał mi się nie wiem dlaczego:).
Tak kolorowo się u mnie na blogu ostatnio robi. Tym razem chciałam wam pokazać jakie ostatnio stworzyłam bombki, które w tym roku odświeżą przyozdabianą przeze mnie choinkę:). Pewnie któraś z was już robiła takie. Zaprezentuje je wam na tle drugiego stroiku. ( Nie wiele różni się od poprzedniego, może wielkością i kolorami wstążki i bombki,dlatego tylko o tym wspominam:))
Myślę, jeszcze zrobić jakiś inny rodzaj bombek, jeśli oczywiście czas mi na to pozwoli.
Przebieg pracy jednej bombki:)
A tak to już się w całości prezentuje. I tak sobie myślę, że takie bombki są dobre dla młodszych dzieci, można rzucać i rzucać, a i tak się nie stłuką:). Po za tym taki miły prezent to może być dla kogoś.
W końcu się z nim uporałam. Trochę mi to zajęło, chciałam by do świąt zachował swoją " świeżość" i prawie wszystko zrobiłam z krepiny. Najbardziej czasochłonne były gałązki... chociaż nie najwięcej czasu potrzebowała cytryna i pomarańcza, które suszyły się same dobrych kilka tygodni na kaloryferze:). Nie chciałam przyśpieszać tego procesu piekarnikiem, bo mogło by to nie wyjść zaciekawie kolorystycznie, a czegoś takiego jak suszarka to warzyw i owoców nie mam( nazwy chyba nie przekręciłam:)). To się może nie liczy, bo wkładu w tym mojego żadnego, ale fakt że ich potrzebowałam coś znaczy:).
Ucieszyłam się ogromnie jak podczas, wczorajszych zakupów znalazłam przypadkowo anyż, którego też tak trochę użyłam. Ten zapach jest ... :) i w dodatku był w całości. Miałam na początku problem z koncepcją. Powstała w trakcie jak za każdym razem z resztą. Planuję jeszcze drugi taki zrobić:).
Przeglądając ostatnio wasze komentarze, które zresztą bardzo mnie cieszą i sprawiają, że chce dalej "majstrować" zauważyłam jedną rzecz, za którą już dziękuje:). Odkryłam, że zostałam nominowana do Liebster Blog Award przez
Nie mam ulubionej potrawy, bardziej lubię
mieć kilka różnych rzeczy na talerzu, które mogę zjeść równocześnie, np. jajecznica z kiełbasą i pieczarkami lub kanapki z
serem żółtym, wędliną, ogórkiem kiszonym, jajkiem i musztardą. 2. Co
zadecydowało o tym, że założyłaś bloga?
Lubię to co robię, zakładając bloga
pozostawiam ślad po tym co tworzę 3. Jaka jest twoja ulubiona
pora roku?
Wiosna, wtedy wszystko od nowa budzi się do
życia
4. Ulubiona
odżywka do włosów :)?
Schwarzkopf Gliss Kur Oil Nutritive Odżywka
Ekspresowa Do Włosów. Jest świetna na zapobieganie rozdwajającym się końcówką:)
5. Ulubiony strój na co
dzień?
Po prostu wygodne
spodnie i ciepły sweter ( nawet bardzo, ze względu na pracę:) )
6. Włosowy must have?
Nie do końca
rozumiem co autorka tego pytania miała na myśli, ale spróbuje odpowiedzieć. Szczerze nie mam
takiego produktu, jeśli o to chodziło.
7. Jaki jest twój ulubiony
rodzaj muzyki?
Nie mam
ulubionego rodzaju muzyki. Mam za to piosenki, które lubię posłuchać a jest ich trochę
8. Jaki masz talent ?
Chyba go jeszcze nie odkryłam:)
9. ebook czy tradycyjna
książka?
Bez apelacyjnie tradycyjna książka
10. Ulubiony film/ rodzaj
filmu ?
Komedia, taka z sensem
11. Gdzie na wymarzone
wakacje?
Muszę się
zastanowić, trudne pytanie jest tyle miejsc... Osobiście chyba jeszcze nie mam takiego miejsca,
lubię jeździć w nowe miejsca i dopiero wtedy mogę określić się czy to były taka
wakacje
MOJE PYTANIA:
1.PIASEK/ŚNIEG,
RANEK/WIECZÓR,
KAWA/HERBATA,
SZKLANKA DO POŁOWY PEŁNA/SZKLANKA DO POŁOWY PUSTA,
UKOCHANE ZWIERZĄTKO,
MOTTO NA ŻYCIE,
ULUBIONA KSIĄŻKI/LITERATURA,
POMARAŃCZOWY/CZARNY,
SPAGHETTI/ MAKOWIEC,
NAJLEPSZY RELAKS,
COŚ NA POPRAWĘ HUMORU.
Zastanawiałam się przez dłuższą
chwilę kogo nominować, mogłam wybrać aż 11blogów. Złamałam trochę zasadę, bo wybrałam tylko pięć.
Tak się zastanawiam i dochodzę do wniosku, że za niedługo pewnie robiąc zakupy w jakimkolwiek hipermarkecie będzie można poczuć " w powietrzu" święta, jeśli nie już. Ja dzisiaj w ten bardzo senny i mglisty dzień, a prognostycy zapowiadali, że będzie ładnie:), nie będę się dalej wgłębiać w stan rzeczywisty i nierzeczywisty pogody, bo różne rzeczy mogą z tego wyjść. Do rzeczy. Postanowiłam sobie ostatnio, że spróbuję zrobić wiklinową choinkę. Na początku mi czegoś brakowało, ponieważ by się to jakoś trzymało brakowało mi jednej rurki, ale analizując po raz któryś jak się to robi udało się. Hurra:), efekt wyszedł nawet:). Nie spodziewałam, że taka zwykła choinka tak mnie dzisiaj pochłonie, bo okej same wykonanie choinki nawet sprawnie poszło, ale jak przyszło malowanie i przyozdabianie to mnie wciągło:).Zobaczcie sami jak to wyglądało.
Przebieg prac
Do ozdobienia użyłam tylko tasiemki z odzysku, resztek organzy, kolorowych szpilek, dziurkacz tez się przydał, a i jeszcze na górę dałam gotowe już ozdoby:)
I jak tym razem, co myślicie? Zapraszam do komentowania.
Ostatni dzień tygodnia, a wczoraj znowu powstawały u mnie czekoladki. Tylko tym razem, wszystko przez mojego chłopaka, bo tak mu się ten pomysł spodobał, bardziej zasmakował:), że chciał je zrobić razem i od razu na większą skalę, bo użyliśmy większej ilości foremek. Powstały też firmowe czekoladki, ale o tym później:). Na pierwszy rodzaj czekoladki zostały użyte miękkie galaretki( w przyszłości sugerowałabym bardziej te twarde), cukierki truflowe, herbatki i mleko. Na drugi rodzaj składały się morele, żurawina, krówka, herbatniki i mleko. Ostatni to tak naprawdę był drugi rodzaj plus trochę procentów, lecz było ich zdecydowanie za mało, bo potem nie było ich czuć w smaku:). Niestety tym razem, nieświadomie zostały popełnione pewne błędy, które wysunęły wnioski na później. Zapowiadało się normalnie.
PRZEBIEG
Wspominałam wcześniej coś o firmowych czekoladkach:). Szkoda, że nie mieliśmy więcej sztuk takich foremek. Niestety trzeba było strasznie uważać przy wyjmowaniu takich sztuk. Ale i tak warto je było robić.
FIRMOWE CZEKOLADKI
Napomknęłam wcześniej o wnioskach a oto one:
Używać wyłącznie gorzkiej czekolady, ewentualnie zmieszać z mleczną,
Nadzienie najlepiej nakładać nie do pełnej wysokości czekoladki,
Przy mazistym wkładzie lepiej przyszłą czekoladkę jeszcze raz wysmarować,
Przy przykrywaniu "farszu" ostatnią warstwą czekolady, najlepiej położyć grubiej,
Muszę wyeliminować herbatniki, nie zawsze pasują do wszystkiego.
A oto skutki popełnionych błędów:)
Nie zawsze wszystko za każdym razem musi wyjść idealnie, w tym przypadku trochę nam nie wyszło:) ale i tak to mnie nie powstrzyma przed kolejnymi czekoladkami. Z racji zbliżających się świąt może pomyślę, a "farszu" ala piernikowym:)
Może nudna się robię z tymi czekoladkami, bo ostatnio u mnie się często pojawiają. Tym razem chciałam się zrehabilitować za ostatni raz, a co:). W jednym z komentarzy pod którymiś czekoladkami pojawiła się sugestia by podsunąć jakiś prosty i smaczny pomysł na ciasteczka na święta, a czemu nie czekoladki:). Tym razem poszłam w inną stronę, jak na razie herbatników mam już dość i krówek zresztą też:). Byłam na zakupach i kupiłam rum, duże rodzynki, ananasa kandyzowanego i aromat pomarańczowy. Aromat dodałam do rozpuszczonej czekolady i dołożyłam trochę przyprawy piernikowej, by tak trochę świątecznie było. Smak czekolady wyszedł całkiem, całkiem. Owoce wcześniej namoczyłam w rumie.
Przebieg
Czekoladki
Nie wiem jak wy ale mi się ta zabawa z własnoręcznymi czekoladkami bardzo spodobała.
Już prawie połowa listopada, a ja już myślę nad prezentami. Opracowałam sobie w tym roku plan, że kilka miesięcy przed świętami zacznę stopniowo je kupować. Na razie ten plan idzie mi całkiem, całkiem. Po części tego dotyczy ten post. Lubię jak prezenty są nietypowo "ubrane". Nie lubię, gotowych toreb. Chyba, że torba jest tak śliczna bądź nie mam na to czasu i muszę skorzystać z tego typu "gotowca".
Jeden z moich podarunków przypomina konserwę:). Jak dokonywałam zakupu, nie zwróciłam na to uwagę, a potem dopiero, jak kurier dostarczył paczkę się trochę zdziwiłam. Jedna firma, sprzedająca zegarki tak właśnie je pakuje:). Ten fakt, wykorzystałam jako atut opakowania. Chcąc wykorzystać kształt puszki, skorzystałam z moim papierowych rurek. W dodatku pomyślałam sobie, że to będzie taki prezent dwa w jednym. Jako innowacyjne pudełko do przechowywania jakiegoś drobiazgu:)
Nóżka prezentu
Kapelusz prezentu
Trochę proporcje grzyba mi się nie zachowały, ale chyba go przypomina:)
Dużą część wczorajszego dnia spędziłam w kuchni. Nie żebym była fanką, spędzania każdej wolnej chwili w kuchni, ale od czasu do czasu lubię :).
Wczoraj w między czasie robienia zapiekanki, powstawały moje czekoladki. Wymyśliłam sobie ostatnio, nie pamiętam nawet skąd mi się to wzięło by spróbować zrobić swoje prywatne czekoladki z wymyślonym nadzieniem. Kupiłam sobie ostatnio silikonową formę do lodów( w kształcie gruszek), którą właśnie do tego wykorzystałam. Na pierwszy raz by za bardzo nie szaleć:), użyłam tylko czekolady ( dla mnie ważne by była gorzka bądź deserowa), herbatników, rodzynek, suszonych śliwek, krówek i mleka by z krówek uzyskać mazistą konsystencje. Na kolejny raz mam już inną wizję jakby je zrobić:). Oto etapy mojej pracy. Proporcje wzięłam na oko, ale trzeba przyznać, że na coś takiego trzeba całej tabliczki czekolady:)
Ma ktoś ochotę na czekoladki bez sztucznych konserwantów, tak mi się przynajmniej wydaje, że ich nie było.
Dzisiaj nie musiałam iść do pracy i związku z tym trzeba było wymyślić co tym razem będzie na obiad. Nie myślałam, że na moim blogu zagoszczą moje eksperymenty kulinarne, ale dlaczego nie. Nie skupiam się na klasycznych daniach, tak mi się przynajmniej wydaje:). A jeśli nawet to próbuje dodać do nich coś nowego.
Wracając do tematu miałyśmy z mamą już dość mięsa, więc padł pomysł zapiekanki. Przepis był z jakiejś gazety i niestety liczyłyśmy się z tym, że pomimo zmiany proporcji coś będzie do zmiany. Przepis wyglądał tak:
Co zostało zmodyfikowane:
65 dag filetów rybnych,
35 dag szpinaku ( może być mrożony, nie ma tyle zabawy:)),
1 duży pomidor,
kilka ząbków czosnku,
1/2 szklanki mleka,
zamiast masła można zrobić zasmażkę na oleju.
By pomidor nie był taki bez smaku oprócz soli, ułożyłam na pomidorze podsmażony czosnek, pycha był ten czosnek:).
Po konsumpcji, mogę stwierdzić, że zrobiłabym to jeszcze raz:). Tylko po pierwszej warstwie szpinaku, ryby i pomidora, dałabym ryż i potem te same warstwy. Byłaby smaczniejsza i treściwsza. Ryby zanim trafiłyby do naczynia żaroodpornego podsmażyłabym trochę na maśle. Zastanowiłabym się także nad serkiem feta:)
Mój kolejny pierwszy raz. Tym razem z filiżanką. W mojej ocenie trochę za duża mi wyszła. Za to więcej kwiatów w nią weszło:). Jedno do czego muszę się przyczepić muszę jeszcze nad zakończeniami trochę popracować, bo jeszcze nie wychodzą mi tak jak bym tego chciała. Nie ma jak samokrytyka na początek, a co się będę oszukiwać:). Etapy mojej pracy wyglądały już tak.
Przy okazji powyższej fotki, nie ma jak reklama syropu na kaszel mokry i suchy jednocześnie:), choć mnie ten "bajer" nie przekonuje.